Lipiec minął mi równie niespodziewanie szybko jak czerwiec, ale mogę powiedzieć teraz, że był dla mnie miesiącem przełomowym w wielu aspektach. Wiele się zmieniło i są to dobre zmiany – takie które napawają mnie optymizmem i motywują do dalszego działania.
Zacznę od tego, że spełniło się moje wielkie marzenie wyjazdu nad morze, pierwszy raz od 8 lat (kiedy to czytam, aż trudno mi uwierzyć, że faktycznie minęło tak dużo czasu). I choć nie był to wyjazd długi, to warto było przemęczyć się w niewygodnym autokarze, warto było przemoknąć do suchej nitki tuż po wyjściu z niego i przez zalany Gdańsk i niekursujące tramwaje wylądować w zupełnie innym miejscu niż miałam być. Naładowałam akumulatory i wróciłam zmotywowana jak nigdy 🙂
W lipcu zapadła wreszcie ostateczna decyzja o przejściu na własną domenę. Sporo czasu zajęło mi więc dopinanie wszystkich związanych z tym szczegółów, podejmowanie decyzji (mój odwieczny problem) i roztaczanie wizji ostatecznego wyglądu strony. Wciąż brakuje kilku szczegółów, ale mam nadzieję że już niebawem Zdrowo Najedzoną będę mogła uznać za stronę kompletną 🙂
Kolejną decyzją jaka zapadła w tym miesiącu była ta o zakupie lustrzanki. Śmiem twierdzić, że było to moje 5 lub 6 podejście do zrobienia tego i tym razem powiedziałam sobie, że muszę doprowadzić sprawę do końca, bez względu na wszystko. Udało się, ale przez 2 tygodnie nie myślałam o niczym innym, nie oglądałam niczego innego, analizowałam, zaangażowałam cały sztab doradców. Efektem tego jest mój wymarzony i upragniony aparat, który leży teraz obok i którego (z braku czasu) nie potrafię jeszcze do końca obsłużyć 😀
Lipiec przyniósł również kilka zawodowych propozycji, które sprawiły, że poczułam się doceniona i dzięki którym utwierdziłam się w przekonaniu, że moja praca nie poszła na marne i że jest w tym wszystkim jakiś sens.
Z kolei kulinarnie ten miesiąc nie należał niestety do zbyt owocnych – z braku czasu zwykle pakowałam do pojemników to, co znalazłam akurat w lodówce i pędziłam do pracy. Może zabrzmi to dziwnie, ale marzy mi się jeden wolny dzień, który spędzę w kuchni w dresie, bez makijażu, słuchając muzyki, oglądając seriale, pijąc kawę i tonąc w stercie garnków. Na blogu pojawił się jednak jakimś cudem przepis na czekoladę i kotlety mielone z cukinią 🙂
Sierpień zapowiada się bardzo intensywnie, trzymajcie kciuki! 😉
Świetnie, że przeszłaś na własną domenę :). Blog wygląda bardzo przejrzycie :). Na jaki aparat się zdecydowałaś? 🙂
Dziękuję!;) Nikon D5200 🙂